wtorek, 27 października 2015

Raj dla książkoholika - 19. Targi Książki w Krakowie

Jak wiecie - lub też nie - w Krakowie co roku organizowane są Targi Książki, które Nora uwielbia. Ponieważ tylko Ola mieszka w Krakowie, połowa Nory mogła uczestniczyć w Targach, więc i połowa zda relację. Dlatego też - by ułatwić sobie i wam - dzisiejszy post będzie trochę niecodzienny, bo pisany w narracji pierwszoosobowej.
Tak więc - cześć, jestem Ola i tworzę Norę. Byłam w raju dla książkoholika i postanowiłam wam skrobnąć nieco o mojej wizycie, a cały post urozmaicić zdjęciami. Więc zapraszam do lektury!

czwartek, 22 października 2015

"Zjesieniałe zmrocze" Leśmiana i jesień

Dużo ludzi nie lubi jesieni. Bo jakoś tak smutno, bo ciężej wstać i wieje wiatr. Bo nagle się okazuje, że nie można wyskoczyć w klapkach po bułki - prędzej się nabawimy odmrożeń niż gdziekolwiek dojdziemy. Ale jest też część ludzi, która jesień lubi. Do tej zalicza się Nora.

Norowe zdjęcie podkradzione z prywatnego instagrama
Za co właściwie ją lubimy? Po pierwsze za klimat. Chyba nie ma lepszego uczucia, niż zapętlanie smutnych płyt, popijanie ciepłej herbaty pod kocem i czytanie książek, kiedy na dworze wieje i pada deszcz. Nora kocha też grube płaszcze, długie swetry, kapelusze i szaliki, a latem ich, niestety, nie założymy, no chyba, że chcemy być główną sensacją w mieście i spocić się bardziej niż wujek Wiesiek na weselu. W tym miejscu Nora pozdrawia dziewczynę, którą ostatnio minęła na rynku w Krakowie. Otóz dziewczyna miała przepiękny kapelusz i Nora zapragnęła takiego samego! No i jesienią można być smutnym. Nie trzeba mieć uśmiechu zwycięzcy przemierzając miasto, nie trzeba też reagować na wszystko z entuzjazmem, Nikt na ulicy nie podejdzie i nie powie, żeby się panienka uśmiechnęła, bo taki piękny dzień, bo ptaszki ćwierkają. Nikt, nawet najweselsza Grażynka, nikt. Jesień to też raj dla introwertyków, a Nora po części (a może cała) właśnie taka jest. Wtedy nie trzeba nigdzie z nikim wychodzić, znajomi nie mają ochoty na spotkania, a i wizja wyjścia na dwór nikogo nie nęci. Ta pora roku kojarzy nam się z kawą, hektolitrami herbaty, jabłkami i cynamonem. Pod koniec zaczyna się też sezon na pomarańcze i mandarynki. Czyli samo dobro! Jeśli do kogoś dane argumenty nie przemawiają to jesienią jest szarlotka. I seriale. Dużo seriali. 1/2 Nory już się stresuje, bo premier tak dużo, że ledwo się wyrabia. Zaś pozostała część Nory jara się, ponieważ zostało mniej niż dwa miesiące do koncertu Florence + the Machine i naszej śmierci od nadmiaru brokatu, łez i epickości.

źródło: www.photoblog.pl

No i jesienią są wiewiórki! Serio, jeśli nigdy jako małe dzieci nie sikaliście ze szczęścia na widok wiewiórki - to smutne. Smutne prawie jak niektóre tumblr girl. Wiecie, wydaje nam się, że jesień da się lubić. I nawet jeśli do owej chandry miłością nie pałacie, to jest to dobry czas na nadrobienie książek, filmów, albo odespanie letnich imprez. Same fajne rzeczy. Poza tym, to Nora jest bardzo zadowolona, że może wyjąć z szafy swój wielki czarny komin i go nosić z dumą, patrząc jak inni marzną jeszcze w cienkich kurteczkach przeklinając jesień i tę dziewczynę z ciepłym szalikiem i słuchawkami na uszach. Jej pewnie ciepło. Głupia ta jesień!
A czego Nora jesienią nie lubi?
Przede wszystkim kiedy wstajemy do szkoły wszędzie jest zimno, wieje, ciemno, więc ogółem nasza motywacja jest mniejsza niż umiejętności gry w golfa (uwierzcie nam na słowo, że w golfa grać nie umiemy). Nie lubimy też tego, że często gdy wracamy do domu to klimat jesieni, mianowicie deszcz i plucha, dają się we znaki. No i - co boli Norę najbardziej - jesienią jest katar. Zachowuje się trochę jak natrętny przyjaciel - chodzi za nami wszędzie. Kiedy idziemy do szkoły, jemy pierogi, czytamy gazety, albo przeszukujemy cała łazienkę w poszukiwaniu ulubionych perfum. Czasem bierze ze sobą swojego znajomego, o imieniu Ból i nazwiskiem Gardła. Wtedy zazwyczaj Nora robi sobie wolne od szkoły i cały swój czas poświęca owym kolegom. Czasem nic nam się nie chce (bardziej niż zwykle), mamy ochotę tylko leżeć, jeść lody z promocji i oglądać seriale.

źródło: http://autumnhappinessandwarmth.tumblr.com/

A tu trzeba odrobić matematykę, wkuć fizykę, podręczniki od angielskiego i biologii wesoło machają, żeby do nich zajrzeć, no i nie ma przeproś. Trzeba się edukować, żeby następnej zimy nie spędzić pod mostem. Aha, no i czasem pada śnieg. W październiku. PAŹDZIERNIKU. Nora jest bardzo zażenowana faktem, że kiedy pisze tekst o jesieni, to pogoda stwierdza, że śnieg jest spoko.
Nora ma nadzieję, że pomogła wam polubić jesień troszkę bardziej. Lecz jeśli jesteście oporni i nawet nasze argumenty nie pomogły, to pamiętajcie, że zaraz święta, będziemy piec ciastka, przyjedzie ciocia Marzenka, będzie wolne od szkoły, a od świąt już niedaleko do ferii!
Na koniec chcemy się z Wami podzielić pewnym wierszem, mamy nadzieję, że urzeknie Was choć troszkę tak jak nas! Kojarzy nam się z jesienią - przez ten neologizm "zjesieniałe", bo poza nim nie wiemy, co jeszcze może mieć tekst wspólnego z tą porą roku.

Bolesław Leśmian/ ***
(Wyszło z boru ślepawe, zjesieniałe zmrocze)

Wyszło z boru ślepawe, zjesieniałe zmrocze,
Spłodzone samo przez się w sennej zadumie
Nieoswojone z niebem patrzy w podobłocze
I węszy świat, którego nie zna, nie rozumie

Swym cielskiem kostropatym kąpie się w kałuży,
Co nęci, jak ożywczych jadów pełna misa,
Czołgliwymi mackami krew z kwiatów wysysa,
I ciekliną swych mętów po ziemi się smuży.

Zwierzę, co trwać nie zdoła zbyt długo na tym świecie,
Bo wszystko wokół tchnieniem zatruwa i gasi,
Leczy gdy ty białą dłonią głaszczesz je po grzbiecie,
Ono, mrucząc, do stóp twych korzy się i łasi.

O jesieni można mówić dużo, ale postanowiłyśmy zebrać parę informacji w jeden krótki post, który - mamy nadzieję - się wam podobał. W zimie napiszemy o zimie, a na wiosnę - o wiośnie. Tematyczny post na temat ciężkiego życia skromnego człowieczka zawsze się przyda, prawda?

/Nora Gryzoni

PS. trochę się śmiejemy, bo kiedy tekst był w trakcie pisania spadł śnieg. A teraz, kiedy go publikujemy - śniegu nie ma. Hehe.

sobota, 17 października 2015

7 powodów, by pokochać poniedziałki

Poniedziałek. Słowo, od którego dostaje się drgawek, zawału, a twarz wykrzywia się w grymas niezadowolenia. Najgorzej brzmi ono w weekend. Weekendowy temat tabu. "Poniedziałek". Ale mówić każdy może. Dopiero jak przychodzi co do czego... wtedy wyglądamy tak:


O, tak. Tak właśnie wyglądamy. Nasz mózg nie rejestruje, że czas wstawać, czas wrócić do rzeczywistości i życia. Mówią do nas, że wygraliśmy milion złotych w totka, a my nadal mrugamy i próbujemy przypomnieć sobie własne imię. Bo nasz umysł budzi się dopiero w piątek wieczorem, a gaśnie w niedzielę. Co innego, jak jest wolny poniedziałek. Wtedy nie ma o czym mówić. 
Ciekawym zjawiskiem jest poniedziałkowe zmęczenie i niewyspanie. Moglibyśmy mieć nawet 10 godzin snu, a i tak kosmicznym sposobem będziemy niewyspani. Magia poniedziałków. Nasz organizm wymyślił sobie krótką rozpiskę, jak powinniśmy wyglądać w poszczególne dni tygodnia. W weekend, wiadomo, wiecznie żywy imprezowicz, a w dzień po weekendzie zombie z chorobliwą barwą skóry, worami pod oczami, zjedzonym mózgiem (hihi). Ale jest plus - kiedy wyglądamy naprawdę źle, połowa ludzi myśli, że mieliśmy super weekend, cały imprezowy i po prostu nie mieliśmy czasu odespać. A druga połowa ludzi zna prawdę i wie, że oglądaliśmy filmy do późna w nocy.
By nieco osłodzić wam życie, Nora przygotowała 7 powodów, by pokochać poniedziałki. Mission impossible? Zobaczymy.

1. Seriale. Dużo seriali. Poniedziałki to dzień, w którym naprawdę ogromna ilość seriali ma swoje premiery lub wypuszcza nowe odcinki. Niby nic, ale to już jeden powód. Prawda? Gorzej z czasem na obejrzenie epizodów, ale jak będzie się naprawdę zdesperowanym - wszystko jest możliwe. 

2. Poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, piątek. No. Zawsze bliżej do weekendu niż w niedzielę. Marne pocieszenie, ale naprawdę zmęczeni życiem ludzie docenią i to. 

3. Po długiej przerwie w szkole lub pracy spotykamy znajomych. Hurra! Od kilku lat widzimy ciągle te same twarze, radujmy się więc, że po raz kolejny możemy to zrobić! A tak na serio - czasami naprawdę cieszy nas widok znajomych pyszczków, bo musimy opowiedzieć im, co się działo w weekend, jaki serial zaczęliśmy oglądać i co robiła pani Bożenka z pierwszego piętra. Albo musimy ponarzekać na studentów, którzy robią o 2 w nocy imprezy. Może to brzmi ckliwie, ale powinniśmy się cieszyć, że ciągle widzimy te twarze. Inni z wielu powodów nie mogą przyjść w poniedziałek do pracy lub szkoły i wygadać się koleżance, więc doceniajmy to. 

4. Typowa myśl, stara jak świat. "Gorzej być nie mogło". A, no, chyba nie mogło. Ale wtedy kawa zalewa ci bluzkę, autobus przyjeżdża wcześniej, a ty nie zdążasz, starsza pani przejeżdża ci wózkiem po nowych butach, gubisz bilet, więc 400 zł w plecy, zapominasz teczki z ważnymi dokumentami, dostajesz okresu w publicznej toalecie, a akurat nie masz podpasek. To jest ten moment, w którym nienawidzimy życia, chcemy zakopać się w ziemi i zapaść w sen zimowy. 


Ale najczęściej spotyka nas tylko połowa z wymienionych, więc pamiętajcie - zawsze mogło być gorzej.

5. Jak się pokocha poniedziałki, to wtedy fajnie zaczyna się nasz tydzień. Bo pozytywne nastawienie zawsze pomaga i sprawia, że wszystko idzie lepiej.. No cóż, nie będziemy zbytnio kolorować życia, bo faktycznie czasami nawet i dobre myśli nie wystarczą, by przezwyciężyć okropny czas. Jednakże zazwyczaj to pomaga - warto myśleć sobie: "To będzie dobry poniedziałek. To będzie dobry tydzień".

6. Kontroler biletów też człowiek, więc jak trafi się nam sympatyczny pan Tadzio, który rozumie, że po weekendzie przychodzi naprawdę ciężka pora, czasami może nieco spuścić z tonu, zagadać. Dlatego kiedy spotkacie naprawdę oschłą panią urzędniczkę czy niemiłą kasjerkę, pomyślcie, że może one nie miały zbyt fajnego weekendu i nie odgryzajcie się tym samym, a po prostu życzcie miłego dnia i się uśmiechnijcie. W poniedziałki kontrolerzy są bardziej łaskawi (a przynajmniej przeciętny pan Tadzio, bo nie ręczymy, że wszyscy tacy są). 

7. Kawa to nasz najlepszy przyjaciel, który potrafi osłodzić poniedziałek. Wypijemy parę (lub też paręnaście) kubków i od razu czujemy się lepiej. No wiecie, na początku tygodnia każde pudełeczko z kawą czuje się bardziej kochane. Więc kiedy zaczniecie źle myśleć i narzekać, przypomnijcie sobie, że robicie dobry uczynek. Bo kawa czasami czuje się bardzo samotnie.


Mamy dla was tylko 7 powodów, akurat na 7 dni tygodnia. Nora ma nadzieję, że choć trochę polubiliście poniedziałki (albo nie lubicie ich już trochę mniej). Również mamy ich dość, więc postaramy się stosować do naszych własnych rad. Może faktycznie to będzie dobry poniedziałek i dobry tydzień. Nawet kiedy ma się 10 lekcji, a powrót do domu o 20 wydaje się nieco przesadzony, powinniśmy myśleć pozytywnie. Jak Nora. Bo nawet w poniedziałkach da się znaleźć coś pozytywnego. Na przykład nowe odcinki Gotham i Fargo. 

Jeśli chodzi o trudne początki tygodnia, to tyle. Być możemy czasami napiszemy jakiś krótki i inspirujący poradnik, by Gryzoniom lepiej się żyło. Zobaczymy. Nora chciałaby jeszcze dodać, że mamy dla was dużo tematów i postów, naprawdę różnorodnych, więc jeśli się uda, postaramy się dodawać je regularnie. Na pewno nie będziecie się tu nudzić. Wyczekujcie kolejnych tekstów!

/Nora Gryzoni

PS. Ten post to żart. Nie da się polubić poniedziałków.
PS2. Żartujemy. Ten post to nie żart. 

czwartek, 8 października 2015

Najlepsze obsady, jakie kiedykolwiek mogły powstać #1 "The 100"

Czasami kiedy oglądamy filmiki lub zdjęcia zza kulis różnych filmów lub seriali, mamy wrażenie, że oni tam po prostu się bawią, a nie kręcą poważne dzieło. Fani zostają zalani dziwnymi materiałami z planu i wtedy wszyscy sobie uświadamiają, że ta obsada to najlepsze co mogło być. Nora głównie ma na myśli "The 100", "Igrzyska Śmierci", filmy i seriale Marvela, "Shameless US", "Więźnia labiryntu" czy nawet "Sherlocka" (nie mamy pojęcia, czy ten pan Holmes jeszcze żyje, bo 4 sezon chyba będziemy oglądać w domu spokojnej starości). Na pewno jest jeszcze wiele innych fandomów, które dostają fajne rzeczy, ale Nora nie siedzi we wszystkim, więc tego nie wie.

poniedziałek, 5 października 2015

"Dear Friend..." - trochę o przyjaźniach internetowych

Macie czasami poczucie, że chętnie opowiedzielibyście cały swój dzień obcej osobie? Byleby to z siebie wyrzucić, poczuć ulgę i ponarzekać na szkołę, pracę, ludzi. Ale jeśli chcemy ponarzekać o Hani, to nie pójdziemy z tym do Hani. Wtedy przydałby się ktoś, kogo znamy, ale nie ma go na miejscu i na pewno nie poszedłby nakablować Hani. Albo gdy mamy krępujący problem, nie chcemy zwierzać się przyjaciółce, bo wtedy czulibyśmy się przy niej dziwnie, a może ona sama zmieniłaby do nas stosunek?


Nora często się tak czuje i na szczęście ma... Norę. Chodzi nam o to, że Nora składa się z dwóch osób - nas - a znamy się tylko przez internet. Szok, prawda? Przyjaźnimy się już prawie dwa lata i niestety jeszcze (!!!) się nie spotkałyśmy, ale zamierzamy. I uważamy, że internetowa przyjaźń to piękna przyjaźń.
Niektórzy uważają, że takiej nie da się utrzymać. A, popatrzcie, da się. Jednakże obie strony muszą tego chcieć i muszą podtrzymywać przyjaźń, bo bez relacji nie ma przyjaźni. Trzeba się wspierać, pomagać, interesować się. To jest nasze zadanie.
Dobrze by było, gdyby te osoby miały takie same zainteresowania i humor. Tak jak Nora. Bo bez tego trochę trudno rozmawiać na luzie z drugą osobą. W przyjaźni nie da się paplać tylko o pogodzie. Trzeba mieć coś, co autentycznie zbliży do siebie ludzi, coś co umocni ich więź.
Jednakże o jednym trzeba pamiętać - jest internetowa przyjaźń "dla beki" i jest też "na poważnie". Miałyśmy styczność z obiema wersjami i bez wahania możemy przyznać, że ta druga opcja jest lepsza. Nie chodzi w niej o to, by tylko rozmawiać na poważnie tematy, bo w naszym życiu znajduje się również duża dawka humoru, ale o to, by pomagać sobie w naprawdę trudnych chwilach. Trzeba mieć zaufanie, a do osób, z którymi przyjaźnimy się tylko po to, by się pośmiać i pogadać o fandomach trudno mieć zaufanie, kiedy nie wspomina się o sprawach prywatnych. Przynajmniej tak sądzi Nora.

scena z filmu "Charlie"

Jest kilka etapów przyjaźni. Etap pierwszy jest wtedy, kiedy zwracacie się do drugiej osoby oficjalnie, zaczynacie zdania wielką literą i stawiacie znaki interpunkcyjne. Nie ma miejsca na przekleństwa, tematy tabu i sprawy prywatne, jest samo sypanie komplementami i życiowymi mądrościami - chcemy zrobić dobre wrażenie. Podejrzewam, że większość tak zaczynała. W tym Nora (nadal nie możemy przestać się śmiać z naszych starych rozmów na Facebooku).
Przechodzicie na drugi etap, wtedy gdy trochę się do siebie zbliżacie, zaczynacie pisać ze sobą regularnie, pojawiają się kontrowersyjne tematy, już nie stawiacie kropek na końcu zdania, a początek zaczynacie małą literą (chyba że jesteście na telefonie).
Trzeci etap jest chyba najdłuższy. Następuje przełom, zaczynacie się sobie zwierzać z niewinnych spraw, które może nie mają wielkiego znaczenia, ale chcecie się nimi podzielić. Mogą pojawić się przekleństwa, tematy niecodzienne, o interpunkcji w ogóle nie myślicie, w sumie was nie obchodzi, co się stanie kiedy napiszecie do tej osoby "siusiak", bo ona odpisze "siusiak!!!". Od czasu do czasu wysyłacie sobie śmieszne zdjęcia. Często zauważacie, że śmiejecie się z rzeczy, które wcale nie powinny was bawić. Czarny humor to ważny element przyjaźni internetowej (tutaj Nora zdaje sobie sprawę, że każdy jest inny, więc nie zawsze czarny humor musi występować).
Końcowy etap - czwarty - jest metą, która kreśli wasze życie. Może się okazać, że będziecie przyjaźnić się całe życie, skoro dotrwaliście do tego czasu. Wtedy piszecie codziennie, bez żadnych ograniczeń, pohamowań czy sumienia. Jedziecie po bandzie, piszecie o rzeczach nieistotnych, wstydliwych, ważnych, śmiesznych. Jednym zdaniem: o wszystkim i  niczym. Ciągle spamujecie śmiesznymi zdjęciami, obgadujecie innych (to złe, ale i tak prawie wszyscy to robią), nagle przypomina wam się sytuacja sprzed roku i przez cały wieczór nie możecie się uspokoić, bo ciągle was to śmieszy. Oczywiście to nie zobowiązuje do pisania 24/h oraz wiedzy szczegółowej o drugiej osobie, ale jednak warto coś wiedzieć.

"Charlie i fabryka czekolady"

Nie wiemy, co Nora jeszcze mogłaby napisać o tym pięknym zjawisku, bo traktujemy to tak normalnie, że trudno nam to opisać szczegółowo. To znaczy mamy na myśli, że tego trzeba doświadczyć samemu, a nie czytać blogowe wypociny Gryzoni. Jeszcze dla urozmaicenia wyznamy, że początek naszej przyjaźni wyglądał, jakbyśmy mieszkały na tym samym podwórku, pewnego razu spotkały się w piaskownicy i jedna z nas powiedziała "zostańmy przyjaciółkami!".
A było tak, że Kasia napisała do Oli (to cytat): "Nie znam cię, nie wiem jak wyglądasz, nie wiem ile masz lat, nie wiem skąd jesteś, ale jesteś trybutką i słuchasz Imagine Dragons, nie możesz być seryjnym zabójcą wykorzystującym naiwne nastolatki seksualnie" (w tym momencie pokładamy się ze śmiechu, bo gramatyka i składnia zdania to rzecz święta). Wtedy jeszcze byłyśmy młode, głupie i nowe w świecie fandomów i internetu, więc trochę trudno tu mówić o seryjnych mordercach. Potem jakoś tak się złożyło, że zostałyśmy razem na dłużej (z małymi przerwami, które niechętnie wspominamy, więc ćśśśś...).
Podsumowując: przyjaźń internetowa to przyjaźń normalna, taka jak w realu, a czasami nawet lepsza. Polecamy i zachęcamy do odkrywania nowych ludzi w internecie. Oczywiście z umiarem i ostrożnością, bo nigdy nie wiadomo. Nie można się też zbytnio przywiązywać i brać wszystkiego na poważnie, ludzie są różni, więc mogą to inaczej odbierać. Przestroga i rada od nas.
Nora w tym temacie miała tyle do powodzenia, a nawet jeśli więcej, to zapomniałyśmy. Ostatnio jesteśmy trochę roztargnione, więc wybaczcie taki długi odstęp w czasie pomiędzy tekstami. Postaramy się to zmienić.

/Nora Gryzoni