Tak więc - cześć, jestem Ola i tworzę Norę. Byłam w raju dla książkoholika i postanowiłam wam skrobnąć nieco o mojej wizycie, a cały post urozmaicić zdjęciami. Więc zapraszam do lektury!
Oczywiście Targi trwają 4 dni, więc nie mogłam być aż tyle, ale z radością donoszę, że całą niedzielę spędziłam właśnie tam. Głównie dlatego, że chciałam sobie zaklepać miejsce w kolejce do "Z półki na półkę". Pewnie teraz głowicie się, cóż to jest. To zwykła wymiana książek organizowana przez Lubimyczytać.pl. Wnosisz 5 książek, polujesz na najlepsze kąski i wychodzisz z 5 książkami. Ale że postanowiłam zaszaleć, to siedziałam tam cały czas, by mieć oko na wszystko. Trwało to od 14 do 16, ale w kolejce czekało się już od ok. 13. Jednak przed czatowaniem pod salą, wraz z koleżanką, poszłam pozwiedzać stoiska wydawnictw. Wyobrażacie sobie całą halę zapchaną książkami? Ja nie muszę, bo to widziałam. Przez chwilę nieco płakłam, że wszystko to nie należy do mnie, ale otrząsnęłam się i podziwiałam niebiańskie widoki, wdychałam zapach nowych książek i z ponurą miną grzebałam w portfelu, patrząc na drobniaki, które nie starczą na zbyt wiele. Oczywiście nie jestem niewdzięcznym dzieckiem i prawie całowałam moją kochaną mamę po nogach, że i tak dorzuciła mi pieniążków, by starczyło na jeszcze więcej książek. Yaaay! (Nie wspomnę, że o Targach przypomniałam sobie 2 tygodnie przed faktem i nie udało mi się nazbierać zbyt wiele. Oj, Ola. Dobre to niż nic.)
Przybyłyśmy tam około 11 i kolejki do kas były tak wielkie, że ludzie stali poza budynkiem. WYOBRAŻACIE SOBIE? Stękałyśmy, jęczałyśmy, ale przecisnęłyśmy się w końcu do kasy dla vipów, w której musiałam odebrać bilet wygrany w konkursie.
A potem znowu wracałyśmy, nadeptując ludziom na stopy, taszcząc za sobą walizkę i stałyśmy pewien czas w kolejce, by kupić bilet dla koleżanki. Pan przy bramkach sprawdzał bilety i spytał nas, co jest w walizce. Czy może przewozimy tam bombę? Odpowiedziałam, że dynamit. Chwilę pogadaliśmy, pan nie wiedział, co zrobić z moim biletem dla vipów, ale machnął ręką i nas wpuścił. Serdecznie pozdrawiamy tego pana i zapewniamy, że dynamit nie został wykorzystany!
Przybyłyśmy tam około 11 i kolejki do kas były tak wielkie, że ludzie stali poza budynkiem. WYOBRAŻACIE SOBIE? Stękałyśmy, jęczałyśmy, ale przecisnęłyśmy się w końcu do kasy dla vipów, w której musiałam odebrać bilet wygrany w konkursie.
"Małe" kolejki |
Ekskluzywny kartonik, który sprawił, że mogłam wejść za darmo |
A potem znowu wracałyśmy, nadeptując ludziom na stopy, taszcząc za sobą walizkę i stałyśmy pewien czas w kolejce, by kupić bilet dla koleżanki. Pan przy bramkach sprawdzał bilety i spytał nas, co jest w walizce. Czy może przewozimy tam bombę? Odpowiedziałam, że dynamit. Chwilę pogadaliśmy, pan nie wiedział, co zrobić z moim biletem dla vipów, ale machnął ręką i nas wpuścił. Serdecznie pozdrawiamy tego pana i zapewniamy, że dynamit nie został wykorzystany!
Przechadzając się między stanowiskami, nieco zbulwersowana patrzyłam na ceny książek, które były nieco większe niż na Bonito.pl - i właśnie przez to kupiłam tylko przedpremierowo "Rozkaz zagłady".
Latałyśmy jak szalone po całej hali, szukałyśmy stanowisk, z milion razy zgubiłyśmy się, stratowano nas, parę razy Eliza (koleżanka) wypuściła z rąk walizkę i upadła na środku sali (...), minęłyśmy Gandalfa oraz żywego globusa (!!!), a nawet przewinęłyśmy się w tle nagrania do "TVP Kraków"! Przyznam, że to wszystko wyglądało nieco zabawnie, ponieważ Eliza miała ze sobą walizkę Hannah Monatana. Wiem, jak to brzmi. Wyglądało jeszcze śmieszniej.
Nie wspomnę, że ludzie w tramwaju śmiali się z nas. My w sumie też, więc wybaczamy.
Latałyśmy jak szalone po całej hali, szukałyśmy stanowisk, z milion razy zgubiłyśmy się, stratowano nas, parę razy Eliza (koleżanka) wypuściła z rąk walizkę i upadła na środku sali (...), minęłyśmy Gandalfa oraz żywego globusa (!!!), a nawet przewinęłyśmy się w tle nagrania do "TVP Kraków"! Przyznam, że to wszystko wyglądało nieco zabawnie, ponieważ Eliza miała ze sobą walizkę Hannah Monatana. Wiem, jak to brzmi. Wyglądało jeszcze śmieszniej.
Eliza z niezwykle ciekawą walizką |
Nie wspomnę, że ludzie w tramwaju śmiali się z nas. My w sumie też, więc wybaczamy.
Zakosiłam zakładki oraz zrobiłyśmy sobie zdjęciowe zakładki, które były za darmo, więc skorzystałyśmy dwa razy, hihi.
Piękne prostokątne piękności |
Kiedy wybiła 13 ruszyłyśmy w stronę sali Budapeszt C, w której miała odbyć się wymiana. Dodatkowo zaczepiła mnie pewna starsza pani, która bez skrupułów wcisnęła mi w rękę ulotkę o jakimś pamiętniku babć i dziadków i powiedziała, bym dała to właśnie im. Ja na to, że moi dziadkowie nie żyją, a ona: "jak to? Wszyscy?'. Potwierdziłam, a ona paplała dalej, a w końcu rzuciła, żebym dała to rodzicom, by pielęgnowali pamięć o zmarłych. Byłyśmy nieco zdezorientowane i zaskoczone, więc szybko poszłyśmy dalej. No cóż, na Targach pojawiają się różni ludzie (nie wspominając o tym, że dwa razy, DWA, wpadłyśmy na pewnego dziwnego koleżkę z naszej szkoły).
W końcu dotarłyśmy, czekała tam na nas kolejna koleżanka - Jadzia. Kolejka już się formowała, więc zajęłyśmy miejsca. Po jakimś czasie był tłum ludzi, naprawdę ogromny tłum, więc byłyśmy wdzięczne, że przyszłyśmy jako jedne z pierwszych. Niestety nie mam zdjęć, wybaczcie, zapomniałam je zrobić. Dyskretnie wyciągałyśmy szyje i sprawdzałyśmy, jakie książki trzymają inni ludzie. Pan za nami trzymał Zafona, a ja zrobiłam wielkie oczy i zaczęłam się trząść, na co on: "z czego się śmiejecie?". Eliza wytłumaczyła, że trzyma książkę, na którą mam chrapkę (ostatecznie z niej zrezygnowałam). Dziki tłum wpakował się do sali, rozpoczęło się totalne szaleństwo i rzeź, wolontariuszka co chwilę mówiła, żebyśmy wyszły, bo inni chcą wejść, więc uparcie uciekałyśmy na tył sali i takim oto sposobem przesiedziałyśmy tam bite 2 godziny, czyli całą akcję.
Podczas wymiany doszło do wielu życiowych interesów, hadlu żywym towarem, przepychanek, zgryźliwych uwag. Na przykład: kiedy wolontariuszka wnosiła nowe książki, chmara ludzi ustawiała się za nią i wszyscy się przepychali, a Jadzia rzuciła, że wyglądamy jak rybki, które tłoczą się przy szybie, kiedy się w nią zapuka. Jakiś mężczyzna rzucił ze złością: "tak właśnie wyglądacie". To już wiemy, psze pana.
Ponieważ można było wynieść tyle książek, ile się wniosło, były ogromne dylematy. Z czego zrezygnować? Mam 8 książek, chcę zabrać wszystkie, jak mam wybrać te 3, które muszę zostawić?! Pewnie większość ludzi biła się właśnie z takimi myślami.
Przy okazji poznałyśmy parę dziewczyn, z jedną szczególnie często rozmawiałyśmy, proponowałyśmy jej i ona nam wymiany, a ja dobrodusznie oddałam jej za nic drugą część "Endgame", więc bardzo chętnie poznałybyśmy ją bliżej. Hej, dziewczyno, jeśli to czytasz - zgłoś się!
Desperacja, złość, szok i zdziwienie, radość, zazdrość - takie uczucia towarzyszyły wszystkim podczas tejże wymiany. Zdecydowałam się na 7 książek, ale ponieważ Eliza wniosła 4 (nie przyjęli jej książki o Janie Pawle II, a innym przyjmowali - złościła się przez bite 2 godziny!), a upolowała tylko 2, zgodziła się zabrać moje dwie. Jestem ci za to bardzo wdzięczna!
Tak więc wszystkie trzy wyszłyśmy bardzo zadowolone z sali Budapeszt C (okej, okej, Eliza najmniej), szczególnie Jadzia, która upolowała naprawdę smaczne kąski.
Ale żeby nie było, Eliza nie złościła się zbyt długo, bo dostała jedną książkę o psychologii za darmo, a trzy kupiła dosyć tanio, więc ogromnie się tym jarała, także wymiana jej zbytnio nie obchodziła.
Przedstawiam wam moje zdobycze:
Jestem z nich nawet zadowolona, ale czy faktycznie są takie dobre, przekonam się o tym dopiero za dłuuugi czas, ponieważ mam wiele książek na półce, których jeszcze nie przeczytałam (a teraz jeszcze więcej).
Wiecie, Targi to w tym roku miało być dla nas jedzenie i książki, ale byłyśmy tak zabieganie, że nie zjadłyśmy nawet połowy tego, co przyniosłyśmy, a potem ledwo stałyśmy na nogach. Na szczęście Woblink dawał kawę za zapisanie się do newsletteru, dzięki czemu nie padłyśmy tam na podłogę.
Ostatecznie o godzinie 16:25 wyszłyśmy z Expo Kraków i przez dwadzieścia minut stałyśmy, jadłyśmy marchewki i udawałyśmy, że na kogoś czekamy, by poprosić jakiegoś nieznajomego o cyknięcie nam takiego zdjęcia:
Tak się wraca z Targów! |
Było to naprawdę żałosne, a jeszcze bardziej żałosne stało się, kiedy Jadzia poprosiła pewną panią O ZROBIENIE NAM ZDJĘCIA NA INSTAGRAMA. To było naprawdę złe, bo zabrzmiałyśmy jak typowe uczennice gimnazjum, które dokumentują każde wyjście do łazienki. Nigdy więcej.
Podsumowując: było dużo ludzi, książek, walizek i przepychanek. I dużo zdziwienia oraz zażenowania, szczególnie kiedy okazało się, że na jednym stoisku Świata Książki mają być pozycje paru wydawnictw, m.in. Bukowego Lasu. Jego książki zajęły pół półeczki. I oczywiście nie było tam tej, którą chciałam kupić. To nas wnerwiło. Nie lubimy takich nieczystych zagrywek.
Tegoroczne Targi, razem z koleżankami, uważamy za udane. Mniej więcej wyniosłyśmy stamtąd, to co chciałyśmy (no dobra, ja nie do końca, ale poratowało mnie Bonito). Ceny nie były szczególnie wysokie, ale mogłyby być niższe. No i szkoda, że było tak mało książek po np. 5, 10 zł. Z tego co widziałyśmy - i czytałyśmy - można było spotkać wielu autorów, my niestety byłyśmy dopiero w niedzielę i raczej żadne spotkanie tego dnia nas nie zainteresowało.
Wyszłyśmy, tłumów brak |
/Nora Gryzoni
PS. jeśli ktoś z was widział fioletową walizkę w tłumie, plecak z żyrafą lub niebieski w paski, albo mignęła wam któraś z nas - dajcie znać! Może nawet wymieniliśmy się uśmiechami na wymianie książek, a nie mamy o tym pojęcia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nasze pyszczki bardzo się cieszą, kiedy widzą nowe komentarze. Spraw nam radość i wyraź zdanie!