wtorek, 27 października 2015

Raj dla książkoholika - 19. Targi Książki w Krakowie

Jak wiecie - lub też nie - w Krakowie co roku organizowane są Targi Książki, które Nora uwielbia. Ponieważ tylko Ola mieszka w Krakowie, połowa Nory mogła uczestniczyć w Targach, więc i połowa zda relację. Dlatego też - by ułatwić sobie i wam - dzisiejszy post będzie trochę niecodzienny, bo pisany w narracji pierwszoosobowej.
Tak więc - cześć, jestem Ola i tworzę Norę. Byłam w raju dla książkoholika i postanowiłam wam skrobnąć nieco o mojej wizycie, a cały post urozmaicić zdjęciami. Więc zapraszam do lektury!

Oczywiście Targi trwają 4 dni, więc nie mogłam być aż tyle, ale z radością donoszę, że całą niedzielę spędziłam właśnie tam. Głównie dlatego, że chciałam sobie zaklepać miejsce w kolejce do "Z półki na półkę". Pewnie teraz głowicie się, cóż to jest. To zwykła wymiana książek organizowana przez Lubimyczytać.pl. Wnosisz 5 książek, polujesz na najlepsze kąski i wychodzisz z 5 książkami. Ale że postanowiłam zaszaleć, to siedziałam tam cały czas, by mieć oko na wszystko. Trwało to od 14 do 16, ale w kolejce czekało się już od ok. 13. Jednak przed czatowaniem pod salą, wraz z koleżanką, poszłam pozwiedzać stoiska wydawnictw. Wyobrażacie sobie całą halę zapchaną książkami? Ja nie muszę, bo to widziałam. Przez chwilę nieco płakłam, że wszystko to nie należy do mnie, ale otrząsnęłam się i podziwiałam niebiańskie widoki, wdychałam zapach nowych książek i z ponurą miną grzebałam w portfelu, patrząc na drobniaki, które nie starczą na zbyt wiele. Oczywiście nie jestem niewdzięcznym dzieckiem i prawie całowałam moją kochaną mamę po nogach, że i tak dorzuciła mi pieniążków, by starczyło na jeszcze więcej książek. Yaaay! (Nie wspomnę, że o Targach przypomniałam sobie 2 tygodnie przed faktem i nie udało mi się nazbierać zbyt wiele. Oj, Ola. Dobre to niż nic.)
Przybyłyśmy tam około 11 i kolejki do kas były tak wielkie, że ludzie stali poza budynkiem. WYOBRAŻACIE SOBIE? Stękałyśmy, jęczałyśmy, ale przecisnęłyśmy się w końcu do kasy dla vipów, w której musiałam odebrać bilet wygrany w konkursie.

"Małe" kolejki
Ekskluzywny kartonik, który sprawił, że mogłam wejść za darmo

A potem znowu wracałyśmy, nadeptując ludziom na stopy, taszcząc za sobą walizkę i stałyśmy pewien czas w kolejce, by kupić bilet dla koleżanki. Pan przy bramkach sprawdzał bilety i spytał nas, co jest w walizce. Czy może przewozimy tam bombę? Odpowiedziałam, że dynamit. Chwilę pogadaliśmy, pan nie wiedział, co zrobić z moim biletem dla vipów, ale machnął ręką i nas wpuścił. Serdecznie pozdrawiamy tego pana i zapewniamy, że dynamit nie został wykorzystany!
Przechadzając się między stanowiskami, nieco zbulwersowana patrzyłam na ceny książek, które były nieco większe niż na Bonito.pl - i właśnie przez to kupiłam tylko przedpremierowo "Rozkaz zagłady".

Latałyśmy jak szalone po całej hali, szukałyśmy stanowisk, z milion razy zgubiłyśmy się, stratowano nas, parę razy Eliza (koleżanka) wypuściła z rąk walizkę i upadła na środku sali (...), minęłyśmy Gandalfa oraz żywego globusa (!!!), a nawet przewinęłyśmy się w tle nagrania do "TVP Kraków"! Przyznam, że to wszystko wyglądało nieco zabawnie, ponieważ Eliza miała ze sobą walizkę Hannah Monatana. Wiem, jak to brzmi. Wyglądało jeszcze śmieszniej.

Eliza z niezwykle ciekawą walizką

Nie wspomnę, że ludzie w tramwaju śmiali się z nas. My w sumie też, więc wybaczamy. 
Zakosiłam zakładki oraz zrobiłyśmy sobie zdjęciowe zakładki, które były za darmo, więc skorzystałyśmy dwa razy, hihi.

Piękne prostokątne piękności

Kiedy wybiła 13 ruszyłyśmy w stronę sali Budapeszt C, w której miała odbyć się wymiana. Dodatkowo zaczepiła mnie pewna starsza pani, która bez skrupułów wcisnęła mi w rękę ulotkę o jakimś pamiętniku babć i dziadków i powiedziała, bym dała to właśnie im. Ja na to, że moi dziadkowie nie żyją, a ona: "jak to? Wszyscy?'. Potwierdziłam, a ona paplała dalej, a w końcu rzuciła, żebym dała to rodzicom, by pielęgnowali pamięć o zmarłych. Byłyśmy nieco zdezorientowane i zaskoczone, więc szybko poszłyśmy dalej. No cóż, na Targach pojawiają się różni ludzie (nie wspominając o tym, że dwa razy, DWA, wpadłyśmy na pewnego dziwnego koleżkę z naszej szkoły).
W końcu dotarłyśmy, czekała tam na nas kolejna koleżanka - Jadzia. Kolejka już się formowała, więc zajęłyśmy miejsca. Po jakimś czasie był tłum ludzi, naprawdę ogromny tłum, więc byłyśmy wdzięczne, że przyszłyśmy jako jedne z pierwszych. Niestety nie mam zdjęć, wybaczcie, zapomniałam je zrobić. Dyskretnie wyciągałyśmy szyje i sprawdzałyśmy, jakie książki trzymają inni ludzie. Pan za nami trzymał Zafona, a ja zrobiłam wielkie oczy i zaczęłam się trząść, na co on: "z czego się śmiejecie?". Eliza wytłumaczyła, że trzyma książkę, na którą mam chrapkę (ostatecznie z niej zrezygnowałam). Dziki tłum wpakował się do sali, rozpoczęło się totalne szaleństwo i rzeź, wolontariuszka co chwilę mówiła, żebyśmy wyszły, bo inni chcą wejść, więc uparcie uciekałyśmy na tył sali i takim oto sposobem przesiedziałyśmy tam bite 2 godziny, czyli całą akcję. 
Podczas wymiany doszło do wielu życiowych interesów, hadlu żywym towarem, przepychanek, zgryźliwych uwag. Na przykład: kiedy wolontariuszka wnosiła nowe książki, chmara ludzi ustawiała się za nią i wszyscy się przepychali, a Jadzia rzuciła, że wyglądamy jak rybki, które tłoczą się przy szybie, kiedy się w nią zapuka. Jakiś mężczyzna rzucił ze złością: "tak właśnie wyglądacie". To już wiemy, psze pana. 

Ponieważ można było wynieść tyle książek, ile się wniosło, były ogromne dylematy. Z czego zrezygnować? Mam 8 książek, chcę zabrać wszystkie, jak mam wybrać te 3, które muszę zostawić?! Pewnie większość ludzi biła się właśnie z takimi myślami. 
Przy okazji poznałyśmy parę dziewczyn, z jedną szczególnie często rozmawiałyśmy, proponowałyśmy jej i ona nam wymiany, a ja dobrodusznie oddałam jej za nic drugą część "Endgame", więc bardzo chętnie poznałybyśmy ją bliżej. Hej, dziewczyno, jeśli to czytasz - zgłoś się!
Desperacja, złość, szok i zdziwienie, radość, zazdrość - takie uczucia towarzyszyły wszystkim podczas tejże wymiany. Zdecydowałam się na 7 książek, ale ponieważ Eliza wniosła 4 (nie przyjęli jej książki o Janie Pawle II, a innym przyjmowali - złościła się przez bite 2 godziny!), a upolowała tylko 2, zgodziła się zabrać moje dwie. Jestem ci za to bardzo wdzięczna! 
Tak więc wszystkie trzy wyszłyśmy bardzo zadowolone z sali Budapeszt C (okej, okej, Eliza najmniej), szczególnie Jadzia, która upolowała naprawdę smaczne kąski. 
Ale żeby nie było, Eliza nie złościła się zbyt długo, bo dostała jedną książkę o psychologii za darmo, a trzy kupiła dosyć tanio, więc ogromnie się tym jarała, także wymiana jej zbytnio nie obchodziła.
Przedstawiam wam moje zdobycze:





Jestem z nich nawet zadowolona, ale czy faktycznie są takie dobre, przekonam się o tym dopiero za dłuuugi czas, ponieważ mam wiele książek na półce, których jeszcze nie przeczytałam (a teraz jeszcze więcej).
Wiecie, Targi to w tym roku miało być dla nas jedzenie i książki, ale byłyśmy tak zabieganie, że nie zjadłyśmy nawet połowy tego, co przyniosłyśmy, a potem ledwo stałyśmy na nogach. Na szczęście Woblink dawał kawę za zapisanie się do newsletteru, dzięki czemu nie padłyśmy tam na podłogę. 
Ostatecznie o godzinie 16:25 wyszłyśmy z Expo Kraków i przez dwadzieścia minut stałyśmy, jadłyśmy marchewki i udawałyśmy, że na kogoś czekamy, by poprosić jakiegoś nieznajomego o cyknięcie nam takiego zdjęcia:

Tak się wraca z Targów!

Było to naprawdę żałosne, a jeszcze bardziej żałosne stało się, kiedy Jadzia poprosiła pewną panią O ZROBIENIE NAM ZDJĘCIA NA INSTAGRAMA. To było naprawdę złe, bo zabrzmiałyśmy jak typowe uczennice gimnazjum, które dokumentują każde wyjście do łazienki. Nigdy więcej.
Podsumowując: było dużo ludzi, książek, walizek i przepychanek. I dużo zdziwienia oraz zażenowania, szczególnie kiedy okazało się, że na jednym stoisku Świata Książki mają być pozycje paru wydawnictw, m.in. Bukowego Lasu. Jego książki zajęły pół półeczki. I oczywiście nie było tam tej, którą chciałam kupić. To nas wnerwiło. Nie lubimy takich nieczystych zagrywek.


Tegoroczne Targi, razem z koleżankami, uważamy za udane. Mniej więcej wyniosłyśmy stamtąd, to co chciałyśmy (no dobra, ja nie do końca, ale poratowało mnie Bonito). Ceny nie były szczególnie wysokie, ale mogłyby być niższe. No i szkoda, że było tak mało książek po np. 5, 10 zł. Z tego co widziałyśmy -  i czytałyśmy - można było spotkać wielu autorów, my niestety byłyśmy dopiero w niedzielę i raczej żadne spotkanie tego dnia nas nie zainteresowało. 

Wyszłyśmy, tłumów brak
No i cóż, Nora zaprasza na Targi Książki za rok, na których oczywiście się pojawi - mamy nadzieję, że w tym samym składzie. Szczególnie zależy nam na wymianie, bo to korzystna akcja. Ja i koleżanki byłyśmy całe obolałe, głodne i zmęczone (nadal jesteśmy), ale wracałyśmy z uśmiechem na twarzy, więc warto się poświęcić. Bo w końcu to książki. A dla książek robi się naprawdę wiele.

/Nora Gryzoni

PS. jeśli ktoś z was widział fioletową walizkę w tłumie, plecak z żyrafą lub niebieski w paski, albo mignęła wam któraś z nas - dajcie znać! Może nawet wymieniliśmy się uśmiechami na wymianie książek, a nie mamy o tym pojęcia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nasze pyszczki bardzo się cieszą, kiedy widzą nowe komentarze. Spraw nam radość i wyraź zdanie!